czwartek, 28 marca 2013
Moje blogi
Blogi, które obserwuję
- Sometimes silence is the best answer...
- "Oh, baby. I know loving you ain't easy, but it sure is worth a try."
- ' Oh, this is Bad Love...nothing will be gained '.
- Angels Among Us
- BloBlo.pl - Mini Blogi
- But hey now You know girl We both know it's a cruel world But I will take my chances
- Cause they don't even know you all they see is scars
- Dangerous Love
- dream .
- Else Dream
- Happy New Year
- I know we won't find a love that's so true.
- I need your love ...
- Idiot who lives in my own world.
- Kiss And Tell
- Life is suck
- Miłość Nie Polega Tylko Na ...
- mysterious life
- Never give up what you want most.
- New Bieber Porno
- Nie łatwo..
- Nothing Like Us. Really ?
- Opowiadanie o JB
- Signed Anonymous
- spring break forever bitches
- there's nothing like us.
- They don't call him Danger for nothing.
- Trust the love.
- When you cry, don't say a word. Don't say nothing girl I'm all yours...
- You conversate baby - I talk trash, But even so we're a perfect match
- You're my air, when I fell I can't breathe.
- Your parents would most likely ask you to stay away from me
- “You two used to be in love and together you were invincible.”
Prolog
Kolejny nudny dzień spędzony przed laptopem na facebooku. Gdy przyjdzie rachunek za Internet to raczej mój żywot dobiegnie końca. Mam na imię Ola. Mieszkam na jakimś zadupiu. Wrocław. Niby piękne miasto. Ma swoje uroki tak samo moje życie, ”Wszystko ma swoje priorytety, niestety. Wszystko ma swoje wady zalety. Hierarchia wartości przyjemności.” Już od dziś wakacje. Na szczęście, myślałam ,że już nie wytrzymam. Na całe wakacje wylatuję do mojego taty. Kanada. Prawdopodobnie jest tam pięknie. Z tam tond pochodzi Justin Bieber. Zaraz pewnie pomyślicie ,że jestem jakąś pustą dziewczynką z kilogramem tapety na twarzy. Ale nie. Maluję jedynie rzęsy. Jestem średniego wzrostu długowłosą szatynką o brązowych oczach. Mam chłopaka jest rok starszy ma 19 lat. Ja już nie długo będę miała swoją wymarzoną osiemnastkę. Którą będę musiała spędzić w Kanadzie. Nie za bardzo cieszę się z tego powodu, ale jak mus to mus.
_________________________________________________________
Hej wszystkim : * Mam nadzieję ,że blog wam się spodoba ;) I będziecie
komentować i wyświetlenia będą wzrastać :
_________________________________________________________
Hej wszystkim : * Mam nadzieję ,że blog wam się spodoba ;) I będziecie
komentować i wyświetlenia będą wzrastać :
Rozdział III
Cher siedziała na kanapie, popijała sobie kawe z mlekiem, której Bieber tak bardzo nienawidził. Czekała na przyjaciółkę, która poszła po ciasteczka do kuchni. Długo jej nie było, a Lloyd jak zwykle zmartwiona podeszła do niej.Odwróciła ją do siebie i zobaczyła, że Miley przecieła się nożem.
-Boże Miley trzeba było mnie zawołać a nie sama się siłujesz z zatamowaniem krwi.
Dziewczyna spojrzała do apteczki, która była otwarta na blacie. Wzięła wode utlenioną , wacik i przetarła rane przyjaciółki.
Kiedy ręka towarzyszki była już opatrzona wróciły obydwie do rozmowy.
-Czyli jak to jest między wami? Bo nie bardzo rozumiem...
Cyrus wpatrywała się w Lloyd oczekując odpowiedzi a tamta jąkała sie bo nie bardzo wiedziała jak zacząć.
-No wiesz...Nie narzekam, mogło być lepiej...Nie bardzo wiem jak do niego dotrzeć, żeby odstawił te używki...One w końcu go zniszczą.
Westchnęła i wzięła łyka gorącego napoju.
-Cher on sam siebie zniszczy. Sam sobie zafundował takie życie jakie ma. Ty poznałaś go jak już zaczynał przygodę z narkotykami, więc nie zwalaj winy na siebie.
Powiedziała pewnie a ona przygryzła warge i zaczęła sie zastanawiać.
-Ale wiesz, ze ja nie mogę go zostawić teraz...Pomogę się mu wyleczyć..
-Ale jak chcesz to zrobić ?! On tak łatwo nie odpuści. Nie przez to, ze jest uzależniony ale w większości ma taki a nie inny charakter.
Przerwała i przysunęła się do niej obejmując ją a Cher skuliła się i schowała twarz w dłoniach. Ona doskonale wiedziała, że jak będzie próbowała podejść do niego łagodnie, jak do baranka to jej to nic nie da. Musi być silna, stanowcza i się zmienić, żeby mu pomóc ale jak ? Czy uda jej się to zrobić , żeby pomóc chłopakowi ?
-Muszę ci coś powiedzieć...
Powiedziała niemal niesłyszalnie, jednak Miley to usłyszała i szepnęła "czekam..mów...".
-Justin...On...on..
Zacięła się, tak bardzo bała sie jej to powiedzieć. Przyjaciółka przytuliła ją i pogłaskała ją po głowie.
-On...zmusił mnie...brałam narkotyki...
Miley była zdziwiona. Myślała, ze ona powie że ją zgwałcił , zdradził ale nie, że zmusił ją , żeby brała używki.To zwaliło ją z nóg.
-Cher patrz do czego to doszło. Twój chłopak cię zmusił do czegoś czego nie chciałaś. Musisz
zakończyć ten chory związek. Teraz, jak najszybciej...
Jej słowa Cher analizowała całą drogę do domu. Sama nie miała pojęcia co zrobić. Nie chciała a raczej nie mogła z nim zerwać. Kochała go a poza tym kto by się nim opiekował ? Jak by się utrzymywał ? Przecież to ona zarabiała a on nie wiadomo skąd miał swoje pieniądze.Tego jej nie chciał powiedzieć i to ją wkurzało.
Nim się obejrzała była przed swoim domem. Wzięła głęboki oddech i weszła do środka. Od pierwszego kroku w środku poczuła roznoszący się dym po domu.Oblizała swoje suche usta , rozglądała się po domu. Nigdzie nie widziała swojego chłopaka.Otworzyła drzwi do łazienki a jakaś nieznana jej postać zasłoniła jej oczy dłonią i wepchnęła do środka.
-Czemu musiałem aż tak długo czekać na ciebie...
Mruknął i odwrócił ją twarzą do siebie. Dziewczynie biło serce, przestraszyła się Justina. Spuściła wzrok na swoje stopy, przygryzła dolną warge.
Bieber uśmiechnął się cwaniacko i objął ją w pasie. Przysunął dziewczynę blizej siebie i złożył na jej ustach namiętny pocałunek.Jej nogi stały się jak z waty jednak ta doskonale wiedziała, ze jak Justin ją całuje to chodzi mu o seks.
-Justin nie..
Odkleiła się od niego,zwiększając dystans między nimi .Nie chciała iść z nim do łóżka, nie po tym co zrobił ostatnim razem . Chłopak jednak nie ustąpił jej i zaczął się do niej dobierać. Ta jednak odepchnęła go, ze wleciał do wanny. Szybkim krokiem poszła do sypialni i zaczęła szukać jakiejś rzeczy w komodzie.
Bieber był wściekły. Cher nigdy nie oparła się mu a tu nagle co ? Tak po prostu go olała i sobie poszła ? Tego było za wiele jak na nią. Zły Justin poszedł za nią prosto do sypialni. Podszedł do niej od tyłu , zakrył jej ręką usta i przyciągnął ją do siebie .
-Nie chciałaś po dobroci to będzie tak
Swoim zachrypniętym głosem szepnął jej do ucha, przez co dziewczyna miała ciarki na ciele.Rzucił ją na łóżko .Położył sie na niej i zaczął obdarowywać jej szyję pocałunkami. Lloyd zaczęła się wyrywać, lecz na marne. Chłopak ściągnął jej bluzkę i zszedł z niej, żeby ściągnąć spodnie. Korzystając z sytuacji Cher uciekła z pokoju i schowała się do łazienki. Niebawem Justin ją znalazł.
-Wiesz co jeżeli mam się tak z Tobą bawić to dziękuję !
Ryknął i wyważył drzwi do łazienki. Ona siedziała skulona pod umywalką , a łzy jej spływały po policzkach. Bała sie go, tak sie go cholernie bała Nie chciała go rozwścieczyć...
-Wstań! Wstań kurwa !
Ryknął a dziewczyna pośpiesznie wykonała jego zadanie.Chłopak do niej podszedł i swoją dłonią przejechał po jej policzku.Lloyd przełknęła głośno ślinę.
-Dalej nie chcesz tego zrobić ?
Zaczął smyrać nosem po jej szyi a serce dziewczyny zaczęło szybko bić.
-Nie...
Szepnęła niemal niesłyszalnie, lecz on to usłyszał. Odsunął się do niej, warknął i odwrócił się na pięcie w strone wyjścia. Wyszedł z łazienki jednak po chwili wrócił i uderzył ją mocno w policzek.Dziewczyna upadła na ziemię i zaczęła płakać. Trzymała sie za czerwony ślad na twarzy .Wpatrywała się w ziemię.
-A będziesz kiedyś coś chciała
Mruknął i poszedł do salonu, zostawiając swoją dziewczynę całą roztrzęsioną w łazience.
***
Cher wyciągnęła walizkę i zaczęła wrzucać do niej swoje ciuchy, które były pod ręką . Nie umiała dłużej z nim zostać.To ją całą przerosło.Nie wierzyła w to, ze chłopaka, którego kocha może się posunąć do tego, ze ją uderzy. Nigdy, ale to nigdy o tym nawet nie myślała. Wiedziała, ze może ją poniżyć , zmusić do czegoś ale , żeby ją walnąć ? Miała tego dość. Spakowała się i zeszła na dół. Gdy chłopak zobaczył ja z walizką od razu do niej podbiegł.
-Co ty do cholery robisz ?! Cher co to ma znaczyć ?!
Wrzasnął, wziął jej walizkę do sypialni i rozpakował ją .Dziewczyna ponownie zaczęła wrzucać ubrania do walizki.Bez słowa chciała opuścić pokój lecz chłopak ja zatrzymał.Chwycił mocno ją za ramiona i przywarł do ściany.
-Czemu chcesz ode mnie odejść ?! Powiedz...
Patrzał się na nią jak zahipnotyzowany.W końcu poczuł co może stracić. Nie był pewny czy ja kocha tak jak dawniej ale czuł, że zależy mu na niej i nie da rady bez niej. Dziewczyna stała i bezmyślnie patrzyła się na chłopaka.Nie chciała mu nic mówić, chciała po prostu odejść od niego na jakiś czas. Dać mu chwilę na przemyślenia co robi dobrze a co źle . Nie mogła go zostawić na zawsze, za bardzo go kochała.
-Kochanie...proszę cię, nie odchodź...
Szepnął i zatopił swoją twarz w jej włosach.Nie chciał okazywać swoich uczuć ale tylko to mogło zatrzymać Cher.Doskonale to wiedział, więc nie było już innego wyjścia .
-Justin ja na razie będę u Miley.Przemyśl to co zrobiłeś, za tydzień wrócę. Możesz mnie puścić ?
Powiedziała spokojnie, nie chciała wywołać kolejnej kłótni na pożegnanie.
-Nie ,Cher proszę wysłuchaj mnie. ja wiem , ze cię zawiodłem i , że nie powinienem cię uderzyć.
Zaciągnął nosem i pogłaskał ją po policzku.
-Prosze daj mi szanse...
Westchnął i wpatrzył się w jej oczy. Zauważył w nich iskierki szczęścia. Uśmiechnął się samowolnie, tak dawno się nie uśmiechał.Dziewczyna wtuliła się w jego umięśniony tors dając tym mu znak, ze się zgadza. Justin cmoknął ją w czubek głowy.Zauważył, ze dziewczyna się cieszy.
-Może pójdziemy na piknik...tak jak za dawnych czasów ?
***
Justin w jednej ręce trzymał koszyk ze smakołykami a drugą obejmował Cher.Szli przez las jak para zakochanych. Ludzie, których mijali szlakiem dziwnie się na nich patrzeli. Przecież od ponad roku nigdzie razem nie wychodzili na spacery, a jak wychodzili to na pewno nie szli tak jak teraz. Dziewczyna była zachwycona. Nie wiedziała,że chłopak robi to tylko, zeby ta od niego nie odeszła.
Po długiej chwili doszli nad wodospad. Ich mały ,wspólny piękny wodospad. Nikt oprócz nich tam nie chodził. Każdy już dawno o tym miejscu zapomniał i w końcu zostało ono przez nich odwiedzone.
Rozłożyli koc na glebie nieopodal wody. Cher wyciągnęła plastikowe talerzyki i kubki natomiast Justin wszystkie przekąski. Pół dnia spędzili na wspólnej rozmowie, śmianiu się i jedzeniu. Lloyd brakowało takiego Justina, tak cholernie brakowało.
Leżeli wtuleni w siebie . co chwilę Bieber smyrał dłonią po jej udzie. Dziewczyna wstała na co chłopak od razu zareagował.
-Gdzie idziesz ?
Podniósł się do pozycji siedzącej i wpatrywał się w smukłe ciało brunetki, które było już tylko w bieliźnie.
-Idziesz ze mną popływać ?
Uśmiechnęła się uwodzicielsko i zaczepiła Justina palcem dla zachęty.
-Dwa razy nie musisz powtarzać
Uśmiechnął sie cwaniacko i po chwili wylądowali razem w lodowatej wodzie.
~~~
Więc jest III rozdział. Mnie się on baaaardzo podoba ^^
Przepraszam, ze musieliście na niego aż tydzień czekać.
Miałam zabiegany tydzień. Wystawianie ocen i w ogóle nie miałam czasu dodać.
Jest nowa podstrona : Informowani. napisze tam komentarz kto chciałby być informowany na nowych rozdziałach na Twitterze lub na gg.
Mam nadzieje, ze podoba wam się mój rozdział.
Pozdrawiam :3.
Powiedziała niemal niesłyszalnie, jednak Miley to usłyszała i szepnęła "czekam..mów...".
-Justin...On...on..
Zacięła się, tak bardzo bała sie jej to powiedzieć. Przyjaciółka przytuliła ją i pogłaskała ją po głowie.
-On...zmusił mnie...brałam narkotyki...
Miley była zdziwiona. Myślała, ze ona powie że ją zgwałcił , zdradził ale nie, że zmusił ją , żeby brała używki.To zwaliło ją z nóg.
-Cher patrz do czego to doszło. Twój chłopak cię zmusił do czegoś czego nie chciałaś. Musisz
zakończyć ten chory związek. Teraz, jak najszybciej...
Jej słowa Cher analizowała całą drogę do domu. Sama nie miała pojęcia co zrobić. Nie chciała a raczej nie mogła z nim zerwać. Kochała go a poza tym kto by się nim opiekował ? Jak by się utrzymywał ? Przecież to ona zarabiała a on nie wiadomo skąd miał swoje pieniądze.Tego jej nie chciał powiedzieć i to ją wkurzało.
Nim się obejrzała była przed swoim domem. Wzięła głęboki oddech i weszła do środka. Od pierwszego kroku w środku poczuła roznoszący się dym po domu.Oblizała swoje suche usta , rozglądała się po domu. Nigdzie nie widziała swojego chłopaka.Otworzyła drzwi do łazienki a jakaś nieznana jej postać zasłoniła jej oczy dłonią i wepchnęła do środka.
-Czemu musiałem aż tak długo czekać na ciebie...
Mruknął i odwrócił ją twarzą do siebie. Dziewczynie biło serce, przestraszyła się Justina. Spuściła wzrok na swoje stopy, przygryzła dolną warge.
Bieber uśmiechnął się cwaniacko i objął ją w pasie. Przysunął dziewczynę blizej siebie i złożył na jej ustach namiętny pocałunek.Jej nogi stały się jak z waty jednak ta doskonale wiedziała, ze jak Justin ją całuje to chodzi mu o seks.
-Justin nie..
Odkleiła się od niego,zwiększając dystans między nimi .Nie chciała iść z nim do łóżka, nie po tym co zrobił ostatnim razem . Chłopak jednak nie ustąpił jej i zaczął się do niej dobierać. Ta jednak odepchnęła go, ze wleciał do wanny. Szybkim krokiem poszła do sypialni i zaczęła szukać jakiejś rzeczy w komodzie.
Bieber był wściekły. Cher nigdy nie oparła się mu a tu nagle co ? Tak po prostu go olała i sobie poszła ? Tego było za wiele jak na nią. Zły Justin poszedł za nią prosto do sypialni. Podszedł do niej od tyłu , zakrył jej ręką usta i przyciągnął ją do siebie .
-Nie chciałaś po dobroci to będzie tak
Swoim zachrypniętym głosem szepnął jej do ucha, przez co dziewczyna miała ciarki na ciele.Rzucił ją na łóżko .Położył sie na niej i zaczął obdarowywać jej szyję pocałunkami. Lloyd zaczęła się wyrywać, lecz na marne. Chłopak ściągnął jej bluzkę i zszedł z niej, żeby ściągnąć spodnie. Korzystając z sytuacji Cher uciekła z pokoju i schowała się do łazienki. Niebawem Justin ją znalazł.
-Wiesz co jeżeli mam się tak z Tobą bawić to dziękuję !
Ryknął i wyważył drzwi do łazienki. Ona siedziała skulona pod umywalką , a łzy jej spływały po policzkach. Bała sie go, tak sie go cholernie bała Nie chciała go rozwścieczyć...
-Wstań! Wstań kurwa !
Ryknął a dziewczyna pośpiesznie wykonała jego zadanie.Chłopak do niej podszedł i swoją dłonią przejechał po jej policzku.Lloyd przełknęła głośno ślinę.
-Dalej nie chcesz tego zrobić ?
Zaczął smyrać nosem po jej szyi a serce dziewczyny zaczęło szybko bić.
-Nie...
Szepnęła niemal niesłyszalnie, lecz on to usłyszał. Odsunął się do niej, warknął i odwrócił się na pięcie w strone wyjścia. Wyszedł z łazienki jednak po chwili wrócił i uderzył ją mocno w policzek.Dziewczyna upadła na ziemię i zaczęła płakać. Trzymała sie za czerwony ślad na twarzy .Wpatrywała się w ziemię.
-A będziesz kiedyś coś chciała
Mruknął i poszedł do salonu, zostawiając swoją dziewczynę całą roztrzęsioną w łazience.
***
Cher wyciągnęła walizkę i zaczęła wrzucać do niej swoje ciuchy, które były pod ręką . Nie umiała dłużej z nim zostać.To ją całą przerosło.Nie wierzyła w to, ze chłopaka, którego kocha może się posunąć do tego, ze ją uderzy. Nigdy, ale to nigdy o tym nawet nie myślała. Wiedziała, ze może ją poniżyć , zmusić do czegoś ale , żeby ją walnąć ? Miała tego dość. Spakowała się i zeszła na dół. Gdy chłopak zobaczył ja z walizką od razu do niej podbiegł.
-Co ty do cholery robisz ?! Cher co to ma znaczyć ?!
Wrzasnął, wziął jej walizkę do sypialni i rozpakował ją .Dziewczyna ponownie zaczęła wrzucać ubrania do walizki.Bez słowa chciała opuścić pokój lecz chłopak ja zatrzymał.Chwycił mocno ją za ramiona i przywarł do ściany.
-Czemu chcesz ode mnie odejść ?! Powiedz...
Patrzał się na nią jak zahipnotyzowany.W końcu poczuł co może stracić. Nie był pewny czy ja kocha tak jak dawniej ale czuł, że zależy mu na niej i nie da rady bez niej. Dziewczyna stała i bezmyślnie patrzyła się na chłopaka.Nie chciała mu nic mówić, chciała po prostu odejść od niego na jakiś czas. Dać mu chwilę na przemyślenia co robi dobrze a co źle . Nie mogła go zostawić na zawsze, za bardzo go kochała.
-Kochanie...proszę cię, nie odchodź...
Szepnął i zatopił swoją twarz w jej włosach.Nie chciał okazywać swoich uczuć ale tylko to mogło zatrzymać Cher.Doskonale to wiedział, więc nie było już innego wyjścia .
-Justin ja na razie będę u Miley.Przemyśl to co zrobiłeś, za tydzień wrócę. Możesz mnie puścić ?
Powiedziała spokojnie, nie chciała wywołać kolejnej kłótni na pożegnanie.
-Nie ,Cher proszę wysłuchaj mnie. ja wiem , ze cię zawiodłem i , że nie powinienem cię uderzyć.
Zaciągnął nosem i pogłaskał ją po policzku.
-Prosze daj mi szanse...
Westchnął i wpatrzył się w jej oczy. Zauważył w nich iskierki szczęścia. Uśmiechnął się samowolnie, tak dawno się nie uśmiechał.Dziewczyna wtuliła się w jego umięśniony tors dając tym mu znak, ze się zgadza. Justin cmoknął ją w czubek głowy.Zauważył, ze dziewczyna się cieszy.
-Może pójdziemy na piknik...tak jak za dawnych czasów ?
***
Justin w jednej ręce trzymał koszyk ze smakołykami a drugą obejmował Cher.Szli przez las jak para zakochanych. Ludzie, których mijali szlakiem dziwnie się na nich patrzeli. Przecież od ponad roku nigdzie razem nie wychodzili na spacery, a jak wychodzili to na pewno nie szli tak jak teraz. Dziewczyna była zachwycona. Nie wiedziała,że chłopak robi to tylko, zeby ta od niego nie odeszła.
Po długiej chwili doszli nad wodospad. Ich mały ,wspólny piękny wodospad. Nikt oprócz nich tam nie chodził. Każdy już dawno o tym miejscu zapomniał i w końcu zostało ono przez nich odwiedzone.
Rozłożyli koc na glebie nieopodal wody. Cher wyciągnęła plastikowe talerzyki i kubki natomiast Justin wszystkie przekąski. Pół dnia spędzili na wspólnej rozmowie, śmianiu się i jedzeniu. Lloyd brakowało takiego Justina, tak cholernie brakowało.
Leżeli wtuleni w siebie . co chwilę Bieber smyrał dłonią po jej udzie. Dziewczyna wstała na co chłopak od razu zareagował.
-Gdzie idziesz ?
Podniósł się do pozycji siedzącej i wpatrywał się w smukłe ciało brunetki, które było już tylko w bieliźnie.
-Idziesz ze mną popływać ?
Uśmiechnęła się uwodzicielsko i zaczepiła Justina palcem dla zachęty.
-Dwa razy nie musisz powtarzać
Uśmiechnął sie cwaniacko i po chwili wylądowali razem w lodowatej wodzie.
~~~
Więc jest III rozdział. Mnie się on baaaardzo podoba ^^
Przepraszam, ze musieliście na niego aż tydzień czekać.
Miałam zabiegany tydzień. Wystawianie ocen i w ogóle nie miałam czasu dodać.
Jest nowa podstrona : Informowani. napisze tam komentarz kto chciałby być informowany na nowych rozdziałach na Twitterze lub na gg.
Mam nadzieje, ze podoba wam się mój rozdział.
Pozdrawiam :3.
http://neverjsaybnever.blogspot.com/
http://becauseofyou-jb.blogspot.com/2012/07/bohaterowie.html
http://justinbieber-glass.blogspot.com/2012/10/siedzacy-nad-brzegiem-morzarzuci.html
http://justinbieber-glass.blogspot.com/p/rozdziay.html
http://naughty-justin.blog.onet.pl/
http://justinstories.blog.onet.pl/page/3/http://opowiadaniaojustiniebieberzewisi.blogspot.com/p/zwiastun-2-sezonu.htmlhttp://opowiadania-boyfriend.blogspot.com/2012_03_01_archive.html
http://opowiadania-boyfriend.blogspot.com/2012_03_01_archive.html
http://bieberfever.blog.onet.pl/page/91/
http://becauseofyou-jb.blogspot.com/2012/07/bohaterowie.html
http://justinbieber-glass.blogspot.com/2012/10/siedzacy-nad-brzegiem-morzarzuci.html
http://justinbieber-glass.blogspot.com/p/rozdziay.html
http://naughty-justin.blog.onet.pl/
http://justinstories.blog.onet.pl/page/3/http://opowiadaniaojustiniebieberzewisi.blogspot.com/p/zwiastun-2-sezonu.htmlhttp://opowiadania-boyfriend.blogspot.com/2012_03_01_archive.html
http://opowiadania-boyfriend.blogspot.com/2012_03_01_archive.html
http://bieberfever.blog.onet.pl/page/91/
Rozdział II
Siedział sam w domu. Cher poszła do sklepu o zakupy. Justin wykorzystując ten czas kiedy jej nie było mógł spokojnie spędzić czas ze swoją przyjaciółką, kokainą.
Wyciągnął z kieszeni mały, plastikowy woreczek z białym proszkiem. Uśmiechnął się blado i rozsypał kokainę na blacie . Wziął jednego dolara i zawinął go w rulonik.Wsadził odrobinę papieru sobie do nosa, nachylił się nad rozsypanym proszkiem i zaczął wciągać. Już po chwili poczuł upragniony efekt swojej przyjaciółki, jednak to nie zaspokoiło jego potrzeb.Chciał więcej i więcej, lubił eksperymentować i mieszać.
Rozwinął pieniądz i rozłożył go na stole. Z szuflady z komody wyciągnął worek z ziołami min. marihuaną oraz worek z tytoniem. Na dolara położył około 1/2g marihuany i dodał tytoń. Zwinął ponownie papier w rulonik. Wsadził do tylnej kieszeni rękę i zaczął szukać zapalniczki.
-Cholera
Sklął pod nosem, nie umiał jej znaleźć. Chodząc z jonitem w ręku szukał po domu zapałek. Ich też nie było. Zażenowany usiadł ponownie na sofe, wtem spojrzał pod nogi i ujrzał zapalniczke
-W końcu
Mruknął, zapalił skręta i włożył go do buzi. Zaciągnął raz a po chwili z jego ust wydobył się biały dym.
Poczuł się nagle taki szczęśliwy, kochany jakby nie mógł tego poczuć kiedy jego dziewczyna jest z nim i dba o niego. Niby ją kocha , ale nie okazuje jej tago ani w minimalnym stopniu. Traktuje ją jak powietrze a zarazem gdy ma chcice staje się dla niej taki natarczywy. Zachowuje się w sposób chamski do partnerki ale jakoś go to nie obchodzi..
Lloyd wróciła do domu w dobrym humorze, który jednak niebawem go zaraz straci. Zaniosła zakupy do kuchni, położyła je na blat. Zauważyła, ze po domu unosi się dym. Wiedziała od razu, że to sprawka Justina. Gdy stanęła nogą w progu salonu popatrzyła z pogardą na palącego chłopaka.
-Bieber co ty robisz ?!
Wrzasnęła lekko, podchodząc blisko chłopaka. Ten tylko zaśmiał się ironicznie wstając z kanapy.
-Nie jesteś moją matką.
Mruknął ,zaciągnął peta i i buchnął jej dymem w twarz. Cher zakaszlała, nie znosiła kiedy chłopak tak jej robił.
-Ale jestem twoją dziewczyną i martwię się o ciebie...Szkoda, ze ty tego nie widzisz
Westchnęła i wróciła do rozpakowania zakupów. Mleko, masło, wędliny i ser włożyła do lodówki a owoce wsadziła do koszyka.Pociągnęła nosem i oparła się tyłkiem o blat. Odgarnęła włosy do tyłu i zamknęła oczy. Próbowała zrozumieć swojego chłopaka, jednak na marne. Nie miała pojęcie czemu woli norkotyki od niej. Pamięta jak jeszcze jakieś rok temu ich życie wyglądało całkiem inaczej. Chodzili na spacery, do kina na wspólne kolacje . Siedzieli na plaży wtuleni w siebie o zachodzie słońca. Jednak ta ich wspólna bajka trwała za krótko. Niemalże po czterech miesiącach Justin ujawnił swoje prawdziwe ja. Pokazał, że używki sa na pierwszym miejscu co wcześniej ukrywał. Przestał mówic, ze ją kocha a ta nie chciała zerwać z nim. Nie mogła, bo ten przez pewien czas ją szantażował.Teraz jest już lepiej , troche lepiej no ale lepiej. Dziewczyna pogrążona w myślach nawet nie zauważyła kiedy jej chłopak stał naprzeciw niej i wpatrywał się w nią.
-Masz
Przysunął jej do ust jonita. Ta niemalże zrzuciła go na ziemię kiedy odpychała jego rekę.
-Nie chce, Justin
-Masz go wziąć !
Warknął i wepchnął jej go do ust a ona go wyciągnęła.
-Justin, nie...
Szepnęła i podrapała się po nosie, co chłopaka tylko wkurzyło.
-Kurwa Cher weź go albo inaczej sobie pogadamy!
Oparł dłonie pomiędzy ciałem Cher, żeby ta nie uciekła i kolejny raz włożył jej do ust skręta. Ona się bała, bała sie go.. Nie chciała tego zrobić, ale dla swojego bezpieczeństwa zaciągnęła go i się zakrztusiła. Chłopak patrzył na nią jakby miał zaraz coś jej zrobić więc ta nie miała wyjścia. On stał przed nią dopóty ta nie wypaliła go do końca.
-Grzeczna dziewczynka
Pogłaskał ją po policzku i oddalił się gdzieś w głąb domu.
Lloyd usiadła na podłodze, skuliła nogi i oparła głowę o kolana. Była zdezorientowana i nie wiedziała jak mogło do tego dojść, że paliła marihuanę .
***
Przespała noc w salonie na kanapie.Nie odzywała się do chłopaka co go irytowało. Chodził za nią, mówił do niej a ta nic. Miała pierwszy raz w życiu na niego wyjebane. Nie było jej z tym dobrze, ale on na to zasłużył. Z samego rama marudził, ze nie ma śniadania. W południ, ze ta łóżka nie pościeliła a wieczorem coś w niego wstąpiło. Zaczął ją przepraszać lecz ta cały czas miała go gdzieś. gdy jego próby nic nie dawały rozpętał kłótnię, która może zakończyć wszytko...
~~~
Na początku : Przepraszam was, ze to tak długo trwało z rozdziałem .
Miał być on opublikowany w niedzielę, lecz były małe problemy techniczne.
Co do rozdziału to mi nie wyszedł, nie jestem z niego zadowolona :x.
Przepraszam za błędy , które na pewno gdzieś sie znajdują.
A dedykuje go : @justinsglance , która pobiła rekord w dodawaniu komentarzy w pierwszym rozdziale ;).
Do zobaczenia do następnego ;*.
PS . Dziękuję za te 7 komentarzy i mam nadzieje, ze pod tą notką będzie podobnie :]
środa, 9 stycznia 2013
Rozdział I
Jeden z mniej przyjemnych dni jakie miewała Cher.Siedziała skulona i pogrążona w swoich myślach.Justin nie przyszedł od wczoraj , nie odbiera jej telefonów a przecież tylko powiedział, ze idzie do kumpla.Martwi się od niego, nie może przestać myśleć o tym co on może teraz właściwie robić.Ćpa,chleje czy kurzy ? Oto jest pytanie jakie zadawała sobie dziewczyna przez cały dzień.
Po raz kolejny próbowała się do niego dodzwonić, jak zwykle bezskutecznie. Chłopak miał wyłączony telefon a ona sama wychodziła z siebie.Postanowiła się wziąć w garść, nie dać za wygraną. Przecież Bieber w końcu musiał wrócić.Tak sobie wmawiała.W końcu wstała i powędrowała do sypialni.Otworzyła szafę i szybko wybrała czarne rurki, biały top i czerwoną bejsbolówkę.. Na komodzie leżały kluczyki od auta, które po chwili wsadziła do kieszeni.Przy okazji weszła do łazienki, wyglądała okropnie. Każdy włos odstawał w inną stronę, worki pod oczami i opuchnięte oczy. Twarz przemyła zimną wodą a włosy poczesała w luźnego kucyka. Z powrotem popatrzała do lustra, o niebo lepiej wyglądała. Wsadziła swój telefon do kieszeni bluzy , ubrała convers'y i wyszła na dwór.Gdy ujrzała swojego czarnego range rover'a to aż się uśmiechnęła. Pamięta kiedy dostała go na swoje 16 urodziny. Usiadła za kierownicą, włożyła kluczyki do stacyjki i odpaliła silnik.Wiedziała gdzie go może znaleźć. Zapewne był u swojego kumpla Chaza . Już po chwili była pod jego domem. Zapukała do drzwi. I nic. Pukała, pukała pukała i pustka. Nikogo nie było.Już miała odejść i szukać szatyna dalej lecz drzwi się otworzyły a w nich zobaczyła Justina.
-Co ty se myślisz ?! Miałeś wyjść na chwile a na ile sobie poszedłeś ?! Na jakiś dzień ! Justin ja mam już tego dość...
Weszła do środka i z wyrzutem patrzała na chłopaka, który jak zwykle nie kontaktował z rzeczywistością.Wpatrywał się w nią jak bombe, która zaraz miała rozsadzić dom i okolice Atlanty.
Uwielbiał jak się denerwowała. Jak sądził, złość dodawała jej seksapilu a jemu to nie przeszkadzało,wręcz przeciwnie.Przyciągnął dziewczynę do siebie i trzymał ją mocno, ze ta nie potrafiła się uwolnić.
-Justin do cholery słyszysz co do ciebie mówię ?!
Krzyknęła lekko podirytowana mając nadzieje, ze ten ją zrozumie lecz na marne.
Ten gdy tylko zauważył, że ta nie umie się wydostać uśmiechnął się cwaniacko i wpił się w jej usta.Dziewczyna na początku nie odwzajemniała pocałunku jednak po chwili uległa chłopakowi.Nie trwało to jednak długo, bo ta się ocknęła. Odepchnęła chłopaka od siebie.Ten jednak uśmiechnął się zwycięsko , oblizał usta i pogłaskał ją po policzku.Podeszła do drzwi, nacisnęła na klamkę i je otworzyła.
-Masz zamiar wrócić ze mną czy tkwić w tej ruderze ?
Spytała niepotrzebnie, bo i tak wiedziała, ze będzie wolał ćpać niż siedzieć z nią razem od jednym dachem.
-Wiesz co...
Wtem przerwał u Chaz, który schodząc ze schodów wyjebał na ziemię. Poprawił się i podszedł do dwójki znajomych.
-Ale zaraz z Justinem idziemy do klubu.
-Nie, ja idę do domu stary. Mam coś ważnego do załatwienia
Uśmiechnął się cwaniacko do kumpla, i ruchem rąk pokazał mu, ze chodzi mu o seks lecz zrobił to tak, że jego dziewczyna tego nie widziała. Ona sama była zaskoczona decyzją Justina.W sumie nie wiedziała o co mu chodzi. Wiedziała, że on coś kombinuje.
-Udanego ruchania..
Szepnął mu Chaz do ucha i poklepał go po ramieniu.
W końcu para młodzieńców opuściła posiadłość przyjaciela, wsiadła do auto i pojechała do domu.
Po niedługiej chwili byli na miejscu.Weszli do środka.Cher położyła kluczyki na szafce, nawet nie zdążyła się ściągnąć butów a już miała w buzi język Justina.
Już na samym początku zorientowała się, że chce mu się bzykać.Na początku była przeciwna temu pomysłowi, odpychała chłopaka ale jego pocałunki doprowadzały ją do szału.Chciała więcej i więc a jej wciąż było za mało. Pragnęła go poczuć w sobie a on ? Jego myśli to : posuwaj ją , posuwaj ją.
Po chwili znaleźli się w sypialni, cali nadzy aż w końcu ich ciała stały się jednością.
Dla niego to był tylko seks a dla niej coś wspaniałego, co robi się z wyjątkowymi osobami.
Już niedługo zmieni swoją decyzję nie wiedząc nawet kiedy...
***
Obudziła się w objęciach chłopaka.Na samą myśl o poprzedniej nocy uśmiechnęła się . Miała nadzieje, ze to co się wydarzyło około 8 godzin temu pogodzi ich na dłuższy okres.Przeleciała pokój wzrokiem , wszędzie leżały rozwalone ciuchy po podłodze lub meblach.Nałożyła szlafrok, który leżał nieopodal niej i zeszła na dół do kuchni.Wsadziła kromki chleba do tostera, usmażyła jajko na patelni i nalała do szklanek soku pomarańczowego.Ułożyła jedzenie perfekcyjnie na talerzu , który jak i szklanki postawiła na tacy. Powolnym krokiem zaniosła śniadanie do sypialni . Położyła tace na komodzie, podeszła do Justina i musnęła jego usta.Widząc jego kąciki podniesione do góry nie przestawała i w trochę brutalniejszy sposób zaś go pocałowała. Tym razem chłopak chwycił ją w tali i przyciągnął do siebie dziewczynę. Położył ją na sobie, całował mocno ale subtelnie a jego ręce głaskały jej plecy.
-Kochanie...
Oderwała się od niego Lloyd uśmiechnięta. Wstała ,podeszła po śniadanie , usiadła koło niego a tace miała na kolanach.
Chłopak przeniósł się do pozycji siedzącej, patrzał na dziewczynę z rozżaleniem.
-Dobrze wiesz, ze nie lubię jajka sadzonego.
Mruknął i pochwycił szklankę soku biorąc dużego łyka napoju.
-Ale, że wczoraj zaspokoiłaś moje potrzeby wybaczam Ci. Ciesz się.
Pochwycił swój talerz i zaczął konsumować posiłek przygotowany przez partnerkę.
~~~
I jest pierwszy rozdział.
Nie mam pojęcia jak mi wyszedł.
Oceńcie sami, komentując ;)
Przy okazji mam dla was zwiastun :3
Miłego oglądania i czytania. ^^
http://www.youtube.com/watch?v=EYFza6oYYYg
Po raz kolejny próbowała się do niego dodzwonić, jak zwykle bezskutecznie. Chłopak miał wyłączony telefon a ona sama wychodziła z siebie.Postanowiła się wziąć w garść, nie dać za wygraną. Przecież Bieber w końcu musiał wrócić.Tak sobie wmawiała.W końcu wstała i powędrowała do sypialni.Otworzyła szafę i szybko wybrała czarne rurki, biały top i czerwoną bejsbolówkę.. Na komodzie leżały kluczyki od auta, które po chwili wsadziła do kieszeni.Przy okazji weszła do łazienki, wyglądała okropnie. Każdy włos odstawał w inną stronę, worki pod oczami i opuchnięte oczy. Twarz przemyła zimną wodą a włosy poczesała w luźnego kucyka. Z powrotem popatrzała do lustra, o niebo lepiej wyglądała. Wsadziła swój telefon do kieszeni bluzy , ubrała convers'y i wyszła na dwór.Gdy ujrzała swojego czarnego range rover'a to aż się uśmiechnęła. Pamięta kiedy dostała go na swoje 16 urodziny. Usiadła za kierownicą, włożyła kluczyki do stacyjki i odpaliła silnik.Wiedziała gdzie go może znaleźć. Zapewne był u swojego kumpla Chaza . Już po chwili była pod jego domem. Zapukała do drzwi. I nic. Pukała, pukała pukała i pustka. Nikogo nie było.Już miała odejść i szukać szatyna dalej lecz drzwi się otworzyły a w nich zobaczyła Justina.
-Co ty se myślisz ?! Miałeś wyjść na chwile a na ile sobie poszedłeś ?! Na jakiś dzień ! Justin ja mam już tego dość...
Weszła do środka i z wyrzutem patrzała na chłopaka, który jak zwykle nie kontaktował z rzeczywistością.Wpatrywał się w nią jak bombe, która zaraz miała rozsadzić dom i okolice Atlanty.
Uwielbiał jak się denerwowała. Jak sądził, złość dodawała jej seksapilu a jemu to nie przeszkadzało,wręcz przeciwnie.Przyciągnął dziewczynę do siebie i trzymał ją mocno, ze ta nie potrafiła się uwolnić.
-Justin do cholery słyszysz co do ciebie mówię ?!
Krzyknęła lekko podirytowana mając nadzieje, ze ten ją zrozumie lecz na marne.
Ten gdy tylko zauważył, że ta nie umie się wydostać uśmiechnął się cwaniacko i wpił się w jej usta.Dziewczyna na początku nie odwzajemniała pocałunku jednak po chwili uległa chłopakowi.Nie trwało to jednak długo, bo ta się ocknęła. Odepchnęła chłopaka od siebie.Ten jednak uśmiechnął się zwycięsko , oblizał usta i pogłaskał ją po policzku.Podeszła do drzwi, nacisnęła na klamkę i je otworzyła.
-Masz zamiar wrócić ze mną czy tkwić w tej ruderze ?
Spytała niepotrzebnie, bo i tak wiedziała, ze będzie wolał ćpać niż siedzieć z nią razem od jednym dachem.
-Wiesz co...
Wtem przerwał u Chaz, który schodząc ze schodów wyjebał na ziemię. Poprawił się i podszedł do dwójki znajomych.
-Ale zaraz z Justinem idziemy do klubu.
-Nie, ja idę do domu stary. Mam coś ważnego do załatwienia
Uśmiechnął się cwaniacko do kumpla, i ruchem rąk pokazał mu, ze chodzi mu o seks lecz zrobił to tak, że jego dziewczyna tego nie widziała. Ona sama była zaskoczona decyzją Justina.W sumie nie wiedziała o co mu chodzi. Wiedziała, że on coś kombinuje.
-Udanego ruchania..
Szepnął mu Chaz do ucha i poklepał go po ramieniu.
W końcu para młodzieńców opuściła posiadłość przyjaciela, wsiadła do auto i pojechała do domu.
Po niedługiej chwili byli na miejscu.Weszli do środka.Cher położyła kluczyki na szafce, nawet nie zdążyła się ściągnąć butów a już miała w buzi język Justina.
Już na samym początku zorientowała się, że chce mu się bzykać.Na początku była przeciwna temu pomysłowi, odpychała chłopaka ale jego pocałunki doprowadzały ją do szału.Chciała więcej i więc a jej wciąż było za mało. Pragnęła go poczuć w sobie a on ? Jego myśli to : posuwaj ją , posuwaj ją.
Po chwili znaleźli się w sypialni, cali nadzy aż w końcu ich ciała stały się jednością.
Dla niego to był tylko seks a dla niej coś wspaniałego, co robi się z wyjątkowymi osobami.
Już niedługo zmieni swoją decyzję nie wiedząc nawet kiedy...
***
Obudziła się w objęciach chłopaka.Na samą myśl o poprzedniej nocy uśmiechnęła się . Miała nadzieje, ze to co się wydarzyło około 8 godzin temu pogodzi ich na dłuższy okres.Przeleciała pokój wzrokiem , wszędzie leżały rozwalone ciuchy po podłodze lub meblach.Nałożyła szlafrok, który leżał nieopodal niej i zeszła na dół do kuchni.Wsadziła kromki chleba do tostera, usmażyła jajko na patelni i nalała do szklanek soku pomarańczowego.Ułożyła jedzenie perfekcyjnie na talerzu , który jak i szklanki postawiła na tacy. Powolnym krokiem zaniosła śniadanie do sypialni . Położyła tace na komodzie, podeszła do Justina i musnęła jego usta.Widząc jego kąciki podniesione do góry nie przestawała i w trochę brutalniejszy sposób zaś go pocałowała. Tym razem chłopak chwycił ją w tali i przyciągnął do siebie dziewczynę. Położył ją na sobie, całował mocno ale subtelnie a jego ręce głaskały jej plecy.
-Kochanie...
Oderwała się od niego Lloyd uśmiechnięta. Wstała ,podeszła po śniadanie , usiadła koło niego a tace miała na kolanach.
Chłopak przeniósł się do pozycji siedzącej, patrzał na dziewczynę z rozżaleniem.
-Dobrze wiesz, ze nie lubię jajka sadzonego.
Mruknął i pochwycił szklankę soku biorąc dużego łyka napoju.
-Ale, że wczoraj zaspokoiłaś moje potrzeby wybaczam Ci. Ciesz się.
Pochwycił swój talerz i zaczął konsumować posiłek przygotowany przez partnerkę.
~~~
I jest pierwszy rozdział.
Nie mam pojęcia jak mi wyszedł.
Oceńcie sami, komentując ;)
Przy okazji mam dla was zwiastun :3
Miłego oglądania i czytania. ^^
http://www.youtube.com/watch?v=EYFza6oYYYg
Prolog
Szła sobie ulicą nie robiąc sobie nic z tego , że padał deszcz , środek nocy i ktoś może ją porwać. Chciała znaleźć się jak najdalej od domu...ale on jej na to nie pozwalał.Szedł za nią a jej biło serce, przecież dosłownie przed chwilą wytłumaczyła mu wszystko . A on ? Chłopak nie dawał jej spokoju. Czuła się źle postępując w taki sposób a nie inny. W końcu złapał ja za ramię i obrócił w swoją strone.
-Cher prosze wysłuchaj mnie. To nie tak zrozum...Ja po prostu nie umiem przestać- westchnął , kładąc dłoń na jej policzku.
-Justin jakbyś chciał poszedłbyś na odwyk ale przecież ty nie znasz słowa "NIE". Mam dość , ze jak wracam do domu to ty oczywiście jak nie ćpasz, to chlejesz albo kurzysz !Boje się o twoje zdrowie debilu!- wywrzeszczała mu to prosto w twarz, wcześniej jednak "zerwała" jego reke ze swojego policzka.
Odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem oddalała się od chłopaka, lecz ten tylko stał w tym miejscu,zastanawiając się co ma zrobić. Przecież nie umiał od tak z tym przestać. Narkotyki dodawały mu otuchy , kochał to, że po nich czuł się wniebowzięty i nagle wszystko wydawało mu się takie inne, lepsze od normalnego świata. Alkohol-najlepszy wujek na pocieszenie, każdy kto próbował to zrozumie.A pety ? Tylko dodawały mu otuchy ale i tak je wielbił. Lecz oprócz nich kochał Cher i nie chciał jej stracić.
Co powinien zrobić ?
Pójść za głosem serca czy za swoim nałogiem ?
Sam nie wiedział, a co dopiero miała wiedzieć Lloyd ?
Jej nic nie mówił, a jego czyny było jednoznaczne , że kocha używki a nie ją. Przynajmniej ona tak to interpretowała . Ich związek był na krawędzi do wpadnięcia w wielką dziurę zapomnienia...
~~~
Więc i jest prolog, krótki ale jest.
I jak ? Może być ?
Czekam na wasze komentarze :3
Heroes
Selena Gomez - 17 lat. Jej ojciec Richard Gomez jest dyrektorem studia nagraniowego "Gomez Records". Ma dwie przyjaciółki: Emily i Ashley. Selena jest bogata, ale nie jest plastikiem i pustą dziewczyną. Wręcz przeciwnie w szkole dobrze się uczy. Jest bardzo popularna w szkole, głownie dlatego, że ma forsę. Kocha śpiewać. Poznanie Justina odmieni jej życie na zawsze.
Justin Bieber - 17 lat. Młody gwiazdor, który przeprowadza się do Los Angeles, ponieważ nagrywa nową płytę. Jedną piosenkę pt. "Boyfriend" już nagrał i ukazał światu oraz zrobił do niej teledysk. Selena będzie spotykał w studiu, podczas nagrywania piosenek. Poznanie Sel zmieni jego światopogląd.
Richard Gomez - 39 lat. Właściciel "Gomez Records".
Ashley Tisdale - 17 lat. Przyjaciółka Sel.
Miranda Hutterson - 37 lat. Sekretarka i recepcjonistka w firmie "Gomez Records".
Pattie Bieber (Mallette) - 36 lat. Mama Justina.
Ryan Good - 18 lat. Przyjaciel Justina.
___________________
To są bohaterowie główni. Inni, którzy będą się pojawiać są głównie postaciami epizodycznymi.
Alexandra.
Pierwszy
Ostatni raz rzuciłem wzrokiem na morze. Zachodzące słońce rzucało delikatny pomarańczowy kolor na wodę. W mojej głowie znowu pojawiły się wspomnienia.
-Tylko spróbujesz!- Dziewczyna wyrwała się z moich obięć, uciekła kawałek i odwróciła się przodem do mnie. Szła tyłem, a ja bacznie czuwałem, aby nie potknęła się o któryś z kamieni.
Uśmiechnąłem się do niej łobuzersko i przyśpieszyłem kroku. Po paru sekundach zacząłem biec, a Ona uciekać.
-Nie!- Pisnęła na całą plażę gdy złapałem Ją w pasie i ruszyłem z Nią w stronę wody.
-Cicho, to nie wyrzucę Cię tak daleko.- Ona na chwilę zamilkła, ale gdy poczuła na swoich nogach zimną ciecz znowu zaczęła krzyczeć.
-Justin! Proszę Cię!- Już było za późno. Puściłem Ją, a ona znużyła się w wodzie po pas.- Obrażam się.- Uśmiechnęła się i odwróciła się tyłem. Obszedłem ją i stanąłem naprzeciwko.
-Tak?- Ona pokiwała głową na tak, a ja przybliżyłem się do niej.- Na pewno?- Znowu pokiwała głową, a ja musnąłem jej usta.- Jeszcze?- Dziewczyna uśmiechnęła się.
-Jeszcze.- Zacząłem ją całować. Ona obięła moją szyję, a nogi powiesiła w pasie. Fala zarzuciła mną tak mocno że wylądowaliśmy w wodzie. Wynurzyliśmy się, a nasz śmiech roznosił się echem po całej plaży. Wybiegliśmy z wody, a dziewczyna zaczęła trząść się z zimna. Na brzegu leżała moja bluza. Zarzuciłem ją na jej ramiona i obiąłem ramieniem.
-Kiedyś Cię za to zabiję.- Położyła swoją głowę na moim ramieniu.
-Nie będziesz miała sumienia.- Powiedziałem trochę kpiącym głosem. Dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na mnie groźnie.
-Tak?- Pokiwałem głową.- To zobaczymy.
-Już się boję.- Uśmiechnąłem się i złapałem dziewczynę za rękę.
-To się bój. Masz czego. Ty nie wiesz jakie o mnie legendy chodzą.
-Jakie?- Byłem ciekaw co wymyśli.
-Nie wiesz?
-Nie.
-Udusiłam trzech chłopaków za takie właśnie coś.- Zaśmiałem się cicho pod nosem.
-A ilu ich było naprawdę?
-Ty będziesz pierwszy.
-Dziękuję za to że będę mógł mieć taki zaszczyt.
-Nie ma za co.- Nim się obejrzeliśmy byliśmy pod jej domem.
-Zejdź na ziemię. Ona nie wróci.- Szepnąłem i ruszyłem w stronę domu. Po kilku metrach dołączył do mnie ten pies. Nie wiem skąd się wziął. Chodzi za mną już kilka dni.- A ty tu skąd?- Spojrzałem się na Kudłatego. Tak go nazwałem. Jest cały w ciapki.
Dalszą drogę do domu pokonaliśmy razem. Usiadłem na schodkach, pies ułożył się u moich stóp. Ześlizgnąłem się o schodek niżej i głaskałem Kudłatego.
-Justin! Kolacja!- Usłyszałem głos mojej mamy.
-Nie jestem głodny!- Odkrzyknąłem. Po kilku sekundach usłyszałem bas ojca.
-Justin ile razy mamy Cię wołać?- To na mnie podziałało. Nie chciałem dostać kolejnego ochrzanu od niego. Tak naprawdę to dzięki niemu podniosłem się z tego wszystkiego. Mama miała za miękkie serce. Pamiętam tamten dzień kiedy wszedł do mojego pokoju i zdarł ze mnie kołdrę. Spojrzałem się na niego jak na idiotę. On mówił głośno, ale spokojnie. To on zmusił mnie żebym w końcu wylazł z tego bałaganu. Gdyby nie on to najprawdopodobniej do tej pory leżałbym w moi pokoju.
-Leć do domu.- Rozkazałem psu, a ten posłusznie ruszył. Ja sam skierowałem się w stronę kuchni. Usiadłem za stołem i czekałem na swoją porcję.
-Gdzie byłeś?- Spojrzałem się błagalnie na mamę.- Aha.- Zrozumiała o co mi chodzi. Postawiła przede mną porcję kurczaka. Spojrzałem się na tatę który patrzył się na mnie z zapytaniem.
-Idziesz jutro na otwarcie wesołego miasteczka?- Nie wiem czy to ich nadzieja że kiedyś będzie tak jak przed śmiercią Viktorii, czy tylko próba połączenia mnie z codziennym światem.
-Nie. Nie mam z kim.- Wlepiłem swoje oczy w nogę od kurczaka którą właśnie podała mi mama.
-A Christian?- Tym razem to ona włączyła się do rozmowy.
-Z nim nie idę.- Wzruszyłem ramionami.
-Czemu?- Ojciec podniósł moje ciśnienie po raz kolejny tego dnia.
-Bo nie!- Krzyknąłem zza talerza.
-Justin!- Krzyknął ojciec, a matka skryła twarz w dłonie.
-Co?!- Wstałem od stołu odsuwając talerz.
-Jak ty się zachowujesz?!- Ociec rzucił nożem który miał w ręce na stół.
-Czy wy tego nie możecie zrozumieć, ze dla mnie życie dawno straciło sens?! Cholera wbijcie to sobie do tej pieprzonej podświadomości!- Szybkim krokiem ruszyłem w stronę korytarza. Usłyszałem tylko słowa matki „Czy on kiedyś jeszcze będzie taki jak dawniej?”. Więcej nie usłyszałem bo ruszyłem szybkim krokiem w stronę cmentarza. Tylko tam czuję się bezpiecznie.
-Czemu Was tutaj ze mną nie ma? Tak cholernie mi Was brakuje… Nasze dziecko miało by teraz cztery miesiące. Bylibyśmy szczęśliwą rodziną. Tak bardzo chciałbym Cię przytulić, pocałować, albo chociaż zobaczyć Twój piękny uśmiech. Co wtedy się stało? Jakie Bóg miał według Ciebie zamiary? Żebym chociaż miał pewność, że zmarłaś spokojnie. Czemu wtedy nie wziąłem cię za rękę i nie ruszyliśmy razem do pizzerii? Czemu nie przyśniłaś mi się chociaż raz. Jeden jedyny raz i nie dodałaś mi otuchy? Czemu chociaż w śnie nie mogę zobaczyć twojego uśmiechu? Sama widzisz. Ja już nie wytrzymuję. Każdy chce mnie uszczęśliwić na siłę. Jak tylko może. Czy oni nie rozumieją że ja tego nie potrzebuję? Że jeżeli będę chciał to sam pójdę do tego wesołego miasteczka.- Siedziałem na ławce obok grobu Victorii i nienarodzonego dziecka. Uśmiechnąłem się i pokręciłem głową.- No tak. I tak bym poszedł bez ciebie. Wiesz jak mi jest bez Ciebie ciężko. Każdy dzień to dla mnie udręka. O roku szkolnym nawet nie wspomnę. Gdy wróciłem do szkoły każdy się nade mną litował. Nawet babka od angielskiego. Tak nawet ona. Sam w to nie wierzę. A Christian chyba zwariował. Przyprowadza mi jakieś dziewczyny do domu i ma nadzieję że w którejś się zakocham. I tutaj tkwi problem. Ja się nie zakocham w żadnej. Bo w każdej czynności którą wykonuję przypominasz mi się Ty. Miałbym wyrzuty sumienia bo wiedziałbym że skrzywdziłbym Tą dziewczynę.- Podkuliłem pod siebie nogi i przeczesałem ręką włosy.- Czy w ogóle to ja jestem tutaj potrzebny. Nic złego, ani dobrego na tym świecie na pewno nie zrobię.- Podniosłem głowę i zorientowałem się że na dworze jest już zupełnie ciemno. Wziąłem głęboki oddech i wypuściłem powietrze z ust.- Na mnie już pora.- Podniosłem się z miejsca i ruszyłem w stronę wyjścia. Nie miałem ochoty jeszcze wracać do domu. Ruszyłem na plażę.
Usiadłem na brzegu i patrzyłem się na szumiące morze. W tym momencie dało mi ukojenie i wewnętrzny spokój.
Vanessa
-Kudłaty już idziemy, tylko wezmę kurtkę.- Mówiłam do swojego psa, który niecierpliwie drapał drzwi.- Mamo idę z Kudłatym na spacer!- Krzyknęłam wychodząc na podwórko. Kudłaty ciągnął mnie w stronę plaży. Po dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Usiadłam na pagórku i spuściłam Kudłatego ze smyczy. Na jego szyi została obroża. Zaczął się drapać po niej. Poluźniłam mu trochę smycz, lecz ten nie dawał spokoju.
-O nie, nie ściągnę ci jej.- Poluźniłam ją jeszcze o jedno oczko. Ten ucieszony pobiegł w stronę morza. Podszedł do jakiejś postaci. Ta chyba ucieszyła się na jego widok. Już szłam w jej stronę, ale moja nieśmiałość dała za wygraną. Usiadłam spokojnie na brzegu i czekałam na ciąg dalszy wydarzeń. Pies w pewnym momencie pochylił głowę i łapami ściągnął obrożę. Susem przybiegł do mnie i pognał w stronę domu. Postać wstała i obejrzała się dookoła. Ja wystraszona pognałam za psem. Ten biegł jak oszalały aż do domu.
-Kudłaty! Co Ci odbiło? Gdzie ja Ci teraz obrożę wyrobię?- Ten tylko zaszczekał. No kurde jemu jest wszystko jedno. On nie wydał u jubilera pieniędzy na wygrawerowanie adresu.- Chodź.- Pośpieszyłam psa, a ten posłusznie szedł przede mną. Weszliśmy do środka. Kudłaty pognał na górę, a ja do kuchni, do mamy.
-Co tak wcześnie?- Mama krzątała się po kuchni. Coś podgrzewała i znowu coś siekała.
-Kudłaty zostawił komuś obrożę. Ja już z tym psem nie wytrzymam.- Mama popatrzyła się na mnie z uśmiechem.- No co? I tak go kocham.- Ja uśmiechnęłam się jeszcze szerzej od niej.
-Oj, ten pies wie co robi.- Mama wróciła do swoich wcześniejszych czynności.- Idziesz jutro na otwarcie wesołego miasteczka?- Popatrzyłam się na mamę jak na UFO.
-Oj, ten pies wie co robi.- Mama wróciła do swoich wcześniejszych czynności.- Idziesz jutro na otwarcie wesołego miasteczka?- Popatrzyłam się na mamę jak na UFO.
-Ja? Chyba sobie śnisz. Wiesz ile tam będzie ludzi. Nie mam zamiaru tam iść. Prędzej spaliłabym się ze wstydu. Pójdę kiedy indziej z Nicole i Alex. Jak będzie mniej ludzi.- Powiedziałam spokojnie.
-Czemu ty jesteś taka nieśmiała? Hm?- Ja wzruszyłam ramionami i ruszyłam do pianina. Zaczęłam grać dobrze znaną mi melodię. Gdy już mi się znudziło ruszyłam na górę.
Justin
I co ja z tą obrożą zrobię? Przecież muszę ją oddać. Jak byk jest tutaj wygrawerowany adres. A jak natknę się na jakąś dziewczyną z tych które Chris mi przyprowadzał? Kurde no! Ale jutro chyba wszyscy będą w wesołym miasteczku. Ale co ten pies zamierza?
Prolog
Chłopak siedzący nad brzegiem morza rzucił pobliskim kamieniem w dal. Z oka spłynęła mu łza. Z każdym dniem coraz bardziej przeżywał to co stało się dokładnie rok temu. Nie mógł w to uwierzyć. Z każdym dniem miał coraz bardziej większą pewność że to jego wina. Że gdyby wtedy przyszedł wcześniej ona nie utopiłaby się w tym cholernym morzu.
Wstał i podszedł do brzegu. Jego gołe stopy obmywała chłodna woda. Schylił się i uśmiechnął delikatnie. Przypomniały mu się chwile z tamtego dnia. Rano obudził ją grając organkami tuż koło ucha. Ona nakrzyczała na niego, lecz zaraz potem uśmiechnęła się i pocałowała. Rzucili się na łóżko. Gdyby nie jej mama na pewno doszło by do tego. Oni wstali i uśmiechnęli się delikatnie do niej. Ona pokręciła głową i zaprosiła ich na śniadanie. Oni cali czerwoni ze wstydu stali przed nią i uśmiechali się kiwając głowami na tak. Potem poczekał na nią aż się ubrała. Gdy wyszła z łazienki wyglądała piękniej niż zwykle. Jej lekko faliste włosy opadały na jej gołe ramiona. Turkusowa bokserka podkreślała idealnie jej również idealną figurę. Krótkie białe spodenki odsłaniały jej długie nogi. Rzemykowe sandałki idealnie dopełniały jej cały strój.
Uśmiechnęli się do siebie szeroko. Wyciągnęła do niego ręce. Na jednej z niej widniała bransoletka od niego. On przyciągnął ją do siebie. Usiadła na niego rozkrokiem. Wtulił swoją głowę w jej szyję i wyszeptał na ucho „Kocham Cię”. Ona chwyciła jego twarz w dłonie i odpowiedziała „Ja Ciebie też” i pocałowała delikatnie w usta. Siedzieli tak wtuleni w siebie, dotąd dopóki z dołu nie dobiegł głos jej mamy wzywający ich na śniadanie. Zeszli posłusznie na dół i rozkoszowali się naleśnikami z syropem klonowym. Ich usta z każdym kęsem wyginały się w coraz większym uśmiechu. I on i ona mieli sobie coś ważnego do zakomunikowania. Ona miała mu powiedzieć o ciąży, a on jej się oświadczyć. Ona była pewna że on jej nie opuści, a on że ona się zgodzi. Ich miłość była większa niż wszystkie. Jej rodzice wiedzieli o jej ciąży. I nie mieli nic przeciwko temu że to właśnie Justin jest ojcem.
Po śniadaniu ruszyli na plażę. Na tą samą plażę na której on właśnie stoi. Puścił z komórki piosenkę Celine Dion "Because you love me". Zaczęli tańczyć na plaży. Ludzie przechodzący obok uśmiechali się widząc ich tańczących. Gdy skończyli swój taniec stali jeszcze przez chwilę i patrzyli się sobie w oczy uśmiechnięci, aż do tego momentu gdy pies nie porwał jego czapki którą położył na ich kocu. Gonili go śmiejąc się przez całą drogę. Nie udało im się odebrać czapki. Opadli zmęczeni na gorący piasek. Zaczęli śmiać się na głos. Potem wrócili na koc. Rozebrali się i poszli popływać. Gdy wybiło południe chłopak postanowił iść po pizzę. Pożegnał się z dziewczyną namiętnym pocałunkiem i wyznaniem miłości. I on i ona byli od siebie uzależnieni.
Poszedł do pobliskiej pizzerii. Gdy wrócił z pizzą i dwoma kubkami koli jej już nie było. W opustoszałym morzu nie było nikogo. Na plaży również. Wskoczył czym prędzej do wody i mając na ustach jej imię przeszukał brzeg w promieniu stu metrów. Wrócił na plażę z nadzieją że ona tam będzie. Nie było jej. Wyciągnął komórkę i zadzwonił na policję i pogotowie. Po kilku godzinnych poszukiwaniach znaleźli ją martwą. Podbiegł do jej ciała i przywarł do niego całym swoim. Po jego policzku toczyły się łzy, a z ust na zmianę wydobywało się jej imię i wyznanie miłości. Jego przyjaciel, oraz jego rodzice wręcz odciągnęli jej od niej. Jej matka podeszła do niego, a z jej ust wydobyło się krótkie „Nie mogę w to uwierzyć.”
Na jej pogrzebie wszystko pamięta jak przez mgłę. Wie jedynie tyle że ubrana była w białą sukienkę którą kupił ją na jej szesnaste urodziny. Na jej ręce widniała srebrna bransoletka od niego. Jej kasztanowe włosy były starannie ułożone na jej ramionach. Kiedy zamykano trumnę podbiegł do niej i złożył na jej ustach pocałunek. W kościele nie miał siły podejść, aby wygłosić przemówienie. Zrobił to za niego Christian. On w głowie ciągle miał ten dzień. Ten pechowy dzień, który zapowiadał się tak pięknie.
Tydzień potem jego matka powiedziała mu o jej ciąży. Popadł w jeszcze większą depresję. Nie jadł, nie pił. W końcu trafił do szpitala z wycieńczenia.
Jej grób odwiedził po miesiącu czasu. Złożył na nim wiązankę z białych róż. Z jej ulubionych kwiatów.
Chłopak spojrzał się na zachodzące słońce. Woda sięgała mu już do łydek. Odwrócił się i szedł w stronę ścieżki prowadzącej do jego domu. Jeszcze raz odwrócił się i spojrzał na to miejsce gdzie mieli rozłożony koc i wzrokiem wyszukał tego miejsca gdzie położyli ją nurkowie. Podszedł tam chwycił w dłoń piasek i rzucił w morze. To ciągle wydawało mu się snem. Snem z którego zaraz się obudzi.
Subskrybuj:
Posty (Atom)