czwartek, 28 marca 2013


Prolog

     Chłopak siedzący nad brzegiem morza rzucił pobliskim kamieniem w dal. Z oka spłynęła mu łza. Z każdym dniem coraz bardziej przeżywał to co stało się dokładnie rok temu. Nie mógł w to uwierzyć. Z każdym dniem miał coraz bardziej większą pewność że to jego wina. Że gdyby wtedy przyszedł wcześniej ona nie utopiłaby się w tym cholernym morzu.
     Wstał i podszedł do brzegu. Jego gołe stopy obmywała chłodna woda. Schylił się i uśmiechnął delikatnie. Przypomniały mu się chwile z tamtego dnia. Rano obudził ją grając organkami tuż koło ucha. Ona nakrzyczała na niego, lecz zaraz potem uśmiechnęła się i pocałowała. Rzucili się na łóżko. Gdyby nie jej mama na pewno doszło by do tego. Oni wstali i uśmiechnęli się delikatnie do niej. Ona pokręciła głową i zaprosiła ich na śniadanie. Oni cali czerwoni ze wstydu stali przed nią i uśmiechali się kiwając głowami na tak. Potem poczekał na nią aż się ubrała. Gdy wyszła z łazienki wyglądała piękniej niż zwykle. Jej lekko faliste włosy opadały na jej gołe ramiona. Turkusowa bokserka podkreślała idealnie jej również idealną figurę. Krótkie białe spodenki odsłaniały jej długie nogi. Rzemykowe sandałki idealnie dopełniały jej cały strój.
     Uśmiechnęli się do siebie szeroko. Wyciągnęła do niego ręce. Na jednej z niej widniała bransoletka od niego. On przyciągnął ją do siebie. Usiadła na niego rozkrokiem. Wtulił swoją głowę w jej szyję i wyszeptał na ucho „Kocham Cię”. Ona chwyciła jego twarz w dłonie i odpowiedziała „Ja Ciebie też” i pocałowała delikatnie w usta. Siedzieli tak wtuleni w siebie, dotąd dopóki z dołu nie dobiegł głos jej mamy wzywający ich na śniadanie. Zeszli posłusznie na dół i rozkoszowali się naleśnikami z syropem klonowym. Ich usta z każdym kęsem wyginały się w coraz większym uśmiechu. I on i ona mieli sobie coś ważnego do zakomunikowania. Ona miała mu powiedzieć o ciąży, a on jej się oświadczyć. Ona była pewna że on jej nie opuści, a on że ona się zgodzi. Ich miłość była większa niż wszystkie. Jej rodzice wiedzieli o jej ciąży. I nie mieli nic przeciwko temu że to właśnie Justin jest ojcem.
     Po śniadaniu ruszyli na plażę. Na tą samą plażę na której on właśnie stoi. Puścił z komórki piosenkę Celine Dion "Because you love me". Zaczęli tańczyć na plaży. Ludzie przechodzący obok uśmiechali się widząc ich tańczących. Gdy skończyli swój taniec stali jeszcze przez chwilę i patrzyli się sobie w oczy uśmiechnięci, aż do tego momentu gdy pies nie porwał jego czapki którą położył na ich kocu. Gonili go śmiejąc się przez całą drogę. Nie udało im się odebrać czapki. Opadli zmęczeni na gorący piasek. Zaczęli śmiać się na głos. Potem wrócili na koc. Rozebrali się i poszli popływać. Gdy wybiło południe chłopak postanowił iść po pizzę. Pożegnał się z dziewczyną namiętnym pocałunkiem i wyznaniem miłości. I on i ona byli od siebie uzależnieni.
     Poszedł do pobliskiej pizzerii. Gdy wrócił z pizzą i dwoma kubkami koli jej już nie było. W opustoszałym morzu nie było nikogo. Na plaży również. Wskoczył czym prędzej do wody i mając na ustach jej imię przeszukał brzeg w promieniu stu metrów. Wrócił na plażę z nadzieją że ona tam będzie. Nie było jej. Wyciągnął komórkę i zadzwonił na policję i pogotowie. Po kilku godzinnych poszukiwaniach znaleźli ją martwą. Podbiegł do jej ciała i przywarł do niego całym swoim. Po jego policzku toczyły się łzy, a z ust na zmianę wydobywało się jej imię i wyznanie miłości. Jego przyjaciel, oraz jego rodzice wręcz odciągnęli jej od niej. Jej matka podeszła do niego, a z jej ust wydobyło się krótkie „Nie mogę w to uwierzyć.”
Na jej pogrzebie wszystko pamięta jak przez mgłę. Wie jedynie tyle że ubrana była w białą sukienkę którą kupił ją na jej szesnaste urodziny. Na jej ręce widniała srebrna bransoletka od niego. Jej kasztanowe włosy były starannie ułożone na jej ramionach. Kiedy zamykano trumnę podbiegł do niej i złożył na jej ustach pocałunek. W kościele nie miał siły podejść, aby wygłosić przemówienie. Zrobił to za niego Christian. On w głowie ciągle miał ten dzień. Ten pechowy dzień, który zapowiadał się tak pięknie.
Tydzień potem jego matka powiedziała mu o jej ciąży. Popadł w jeszcze większą depresję. Nie jadł, nie pił. W końcu trafił do szpitala z wycieńczenia.
     Jej grób odwiedził po miesiącu czasu. Złożył na nim wiązankę z białych róż. Z jej ulubionych kwiatów.
Chłopak spojrzał się na zachodzące słońce. Woda sięgała mu już do łydek. Odwrócił się i szedł w stronę ścieżki prowadzącej do jego domu. Jeszcze raz odwrócił się i spojrzał na to miejsce gdzie mieli rozłożony koc i wzrokiem wyszukał tego miejsca gdzie położyli ją nurkowie. Podszedł tam chwycił w dłoń piasek i rzucił w morze. To ciągle wydawało mu się snem. Snem z którego zaraz się obudzi.

1 komentarz: